Przerwany szept nerwów: opowieść o Charcot-Marie-Tooth typu 2

Przerwany szept nerwów: opowieść o Charcot-Marie-Tooth typu 2

Wyobraźmy sobie najwyższej jakości kabel transmisyjny, którego elastyczna, doskonale wykonana izolacja chroni przed światem zewnętrznym, jednak w jego wnętrzu zamiast lśniącego, miedzianego splotu biegnie tylko krucha, nadszarpnięta nitka. Impuls elektryczny być może i próbuje przez nią przepłynąć, ale sygnał, który dociera do celu, jest słaby i niestabilny, a z czasem zanika zupełnie. Obraz ten stanowi prawdopodobnie najwierniejszą metaforę istoty choroby Charcot-Marie-Tooth typu 2 (CMT2), w której problem nie leży w wadliwej izolacji nerwu, czyli osłonce mielinowej, ale w samym jego rdzeniu. Podczas gdy w jej typie 1 uszkodzeniu ulega właśnie osłonka spowalniając przesyłany sygnał, tak w typie 2 schodzimy głębiej, do samego serca nerwowego włókna – aksonu. I chociaż na pierwszy rzut oka objawy, takie jak postępujące osłabienie mięśni czy zaburzenia czucia, mogą wydawać się bliźniaczo podobne, w rzeczywistości wkraczamy w świat o odmiennej patofizjologii, nieprzewidywalnym przebiegu i zupełnie nowych wyzwaniach diagnostycznych.

Genetyczny labirynt, czyli wewnętrzny sabotaż w komórce nerwowej

Jeśli genetyka w typie 1 Charcot-Marie-Tooth wydawała się skomplikowana, to w przypadku typu 2 mamy do czynienia z prawdziwym labiryntem, a niekiedy wręcz genetycznym galimatiasem. Nie istnieje tu jeden dominujący winowajca, bowiem obecnie znamy już kilkadziesiąt różnych genów, których mutacje mogą doprowadzić do tego samego, destrukcyjnego finału – postępującej degeneracji aksonu. Lista ta zresztą wciąż się wydłuża, co czyni typ 2 jednostką chorobową o ogromnej heterogeniczności. Geny te kodują białka będące fundamentem dla przetrwania i funkcjonowania neuronów, czyli naszych najdłuższych komórek. Akson można przyrównać do mikroskopijnej, ale niezwykle ruchliwej autostrady, która biegnie od rdzenia kręgowego aż do koniuszków palców. Każde uszkodzenie genetyczne jest niczym sabotaż kluczowych elementów tej infrastruktury.

Wspomnianą autostradą nieustannie muszą pędzić konwoje z zaopatrzeniem – białkami, lipidami i organellami komórkowymi. Gdy mutacji ulega gen odpowiedzialny za silniki molekularne tego transportu, np. KIF1B, cała logistyka ulega załamaniu, a najdalsze odcinki aksonalnej trasy, odcięte od dostaw, zaczynają pustoszeć i niszczeć. Każdy centymetr tej drogi potrzebuje również zasilania, które dostarczają komórkowe elektrownie – mitochondria. W najczęstszym podtypie, CMT2A, mutacja w genie MFN2 upośledza funkcjonowanie tych elektrowni. Skutkiem jest rozległy kryzys energetyczny, który najdotkliwiej uderza w najbardziej wymagające, najdłuższe szlaki nerwowe, prowadzące do dłoni i stóp. Niezależnie od pierwotnej przyczyny, efekt końcowy jest taki sam: akson głoduje, traci energię i nie jest w stanie efektywnie przewodzić impulsów, a z czasem degeneruje się i zanika niczym usychająca gałąź.

Szybkość jest, mocy brakuje – diagnostyczna zagadka

Fundamentalna różnica patofizjologiczna jest doskonale widoczna podczas badania przewodnictwa nerwowego. W typie 1 Charcot-Marie-Tooth z powodu wadliwej izolacji impuls dramatycznie zwalnia, niczym samochód na wyboistej drodze, tymczasem w typie 2 prędkość przewodzenia pozostaje prawidłowa lub tylko nieznacznie obniżona, ponieważ mielinowa otoczka jest nienaruszona. Problem tkwi gdzie indziej, bowiem zamiast stu pasów ruchu na autostradzie czynnych pozostaje zaledwie kilka, w czego rezultacie amplituda sygnału drastycznie spada. To tak, jakby ktoś mówił w normalnym tempie, ale niemal bezgłośnym szeptem – sygnał jest szybki, lecz niezwykle słaby, co stanowi kluczową wskazówkę diagnostyczną.

Życie z zanikającym sygnałem: nieprzewidywalny scenariusz

Pomimo odmiennego podłoża, codzienne wyzwania pacjentów z Charcot-Marie-Tooth typu 2 są podobne do tych znanych z typu 1, obejmując postępujące osłabienie i zanik mięśni dystalnych kończyn, jednak jego przebieg kliniczny jest znacznie bardziej nieprzewidywalny i zróżnicowany. Choroba często objawia się później, dając o sobie znać w drugiej lub trzeciej dekadzie życia, a niekiedy nawet w wieku dojrzałym. Jej nasilenie to prawdziwa sinusoida – od osób z tak łagodnymi objawami, że przez lata funkcjonują bez postawionej diagnozy, po pacjentów z ciężką postacią, która relatywnie szybko prowadzi do znacznej niepełnosprawności.

Charakterystyczny zanik mięśni podudzi prowadzący do obrazu nóg bociana oraz zaniki w obrębie dłoni są obecne, ale deformacje kostne, takie jak stopa wydrążona, mogą pojawić się później lub być mniej nasilone niż w typie 1. Zdarza się, że to właśnie osłabienie mięśni, a nie zmiany w budowie stopy, wysuwają się na pierwszy plan. Również zaburzenia czucia bywają bardzo zmienne, bowiem u niektórych pacjentów pozostają dyskretne, podczas gdy dominują u nich problemy motoryczne. Co ciekawe z diagnostycznego punktu widzenia, odruchy ścięgniste, które w typie 1 Charcot-Marie-Tooth zanikają bardzo wcześnie, w typie 2 potrafią być zachowane przez długi czas, zwłaszcza w kończynach górnych.

Układanka, która daje nadzieję

Charcot-Marie-Tooth typu 2 nie jest pojedynczym schorzeniem, ale całą rodziną neuropatii, których wspólnym mianownikiem jest pierwotne uszkodzenie rdzenia nerwu. Ogromna różnorodność genetyczna stanowi gigantyczne wyzwanie dla diagnostów i naukowców poszukujących skutecznych jej terapii. Każdy kolejny zidentyfikowany gen to jednak nie tylko nowy problem, ale przede wszystkim bezcenny element naukowej układanki, który przybliża do pełnego zrozumienia skomplikowanych procesów decydujących o życiu, funkcjonowaniu i śmierci neuronów. Właśnie ta wiedza otwiera drzwi do projektowania w przyszłości terapii celowanych precyzyjnie wymierzonych w konkretny, wadliwy mechanizm molekularny.


Opublikowano

w