Plusk wody i cisza. O życiu, które trzeba wymyślić na nowo

Plusk wody i cisza. O życiu, które trzeba wymyślić na nowo

Pamiętam tamten dzień, jakby czas zatrzymał się w jednej, słonecznej klatce. Powietrze drżało od upału, z głośnika płynęła jakaś beztroska, letnia piosenka, a rzeka kusiła obietnicą chłodu. Leżeliśmy na kocu, śmiejąc się i co chwilę zrywając do wody w popisowych wyścigach – kto odważniej, kto dalej… Chciałem zaimponować, oczywiście, że chciałem, wziąłem więc rozpęd i z całym impetem skoczyłem na główkę. Potem był już tylko gwałtowny plusk i cisza. To ostatnia rzecz, jaką pamiętam z tamtego życia…

Przebudzenie w obcym świecie

Każdego roku setki, głównie młodych ludzi, w ułamku sekundy zamieniają swoją pełną planów przyszłość na zupełnie nową, obcą rzeczywistość. Uraz rdzenia kręgowego to niewidzialna granica, która redefiniuje dotychczasowe życie jednak nie tylko w przypadku ofiary, ale także jej rodziców, przyjaciół i wszystkich, którzy ją kochają. Świat kurczy się nagle do rozmiarów szpitalnego łóżka, a wszystko przez jeden moment, w którym zabrakło krótkiego przebłysku myśli.

Pierwszy etap po przebudzeniu to zaprzeczenie – potężny mechanizm obronny umysłu, który nie jest w stanie przyjąć prawdy. Leżysz w sterylnym, obcym świecie, nie czujesz nóg, ale jesteś absolutnie pewien, że to stan przejściowy, jakiś dziwny obrzęk, który zaraz minie. Wszyscy słyszeliśmy historie, że po takim urazie nie da się stanąć na nogi, ale każdy z nas był przekonany, że jego przypadek będzie inny. Rehabilitacja przecież czyni cuda, czas jednak płynie, a postępów nie ma. Powoli, z okruchów podsłuchanych rozmów rodziny z lekarzem, z pełnych współczucia, ale bezradnych spojrzeń rehabilitantów, okrutna prawda zaczyna przesączać się do świadomości.

Cztery ściany i dwa serca

Pamiętam ten dzień dokładnie. Wjechałem na wózku do swojego pokoju. Ten sam plakat na ścianie, to samo biurko, ta sama kanapa, nic się nie zmieniło. I właśnie wtedy dotarło do mnie, że zmieniło się wszystko. Zdałem sobie sprawę, że te cztery ściany, które kiedyś były moją oazą, teraz stały się całym moim światem, moim więzieniem. I wtedy pękłem, rozpłakałem się cicho, bezgłośnie, żeby nie dobijać mamy, która w drugim pokoju również cicho płakała starając się, bym jej nie usłyszał. Dwoje ludzi w jednym mieszkaniu, przeżywających tę samą tragedię, a jednak tak potwornie samotnych w swoim bólu.

W poszukiwaniu sensu w bezsensie

Depresja, załamanie i pretensje do całego świata są nieodłącznym atrybutem całej sytuacji. Większość osób zastanawia się, dlaczego to im akurat się przytrafiło, przecież nikomu nie zrobili nic złego? Często wytłumaczeniem staje się Bóg i jego wola, co pomaga pogodzić się z sytuacją i znaleźć jakikolwiek sens w niepełnosprawności. Wiara daje poczucie bezpieczeństwa, spokoju, poczucie bycia częścią czegoś istotnego, bycia ważnym ogniwem boskich zamierzeń.

Rozejm z samym sobą

Większość osób po urazie rdzenia nigdy do końca nie akceptuje swojej niepełnosprawności, odrzuca ją nie chcąc uznać, że wózek jest częścią ich samych, ani gorszą, ani lepszą, ale po prostu jedną z części. Dopiero w chwili pogodzenia z samym sobą i uznania niepełnosprawności jako elementu osobowości, kiedy to nie dostrzegają siebie jako inwalidy, ale człowieka z wszystkimi zaletami i wadami, możemy mówić o końcu procesu adaptacji i szansie na drugie życie. To moment, w którym rozumieją, że wózek nie jest symbolem porażki, ale narzędziem, które, paradoksalnie, może dać im wolność, pozwalając wyjść z domu, spotkać się z ludźmi, po prostu żyć.

Koniec długiego procesu adaptacji oznacza zatem początek życia całkowicie odmiennego, niż było planowane. Pełnego wyzwań, których inni nie znają, ale także pełnego zwycięstw, których osoby po urazie rdzenia nigdy by nie poznały. To jednocześnie przypomnienie, że życie jest niewyobrażalnie kruche i piękne zarazem, a czasem trzeba stracić niemal wszystko, aby zacząć doceniać cokolwiek.


Opublikowano

w

,

przez