Wyobraź sobie świat, w którym prawda nie kryje się w słowach, ale w krzyku, a wartość Twojego świadectwa zależy nie od tego, co widziałeś, ale kim jesteś. W tej rzeczywistości ciało ludzkie może być albo nietykalną świątynią chronioną przez prawo, albo zaledwie kawałkiem materii, z której prawdę trzeba brutalnie wydobyć. To nie jest scenariusz filmu, ale chłodna, prawna codzienność starożytnych cywilizacji, przede wszystkim Grecji i Rzymu. Historia tortur jest bowiem nie tylko mroczną opowieścią o ludzkiej zdolności do zadawania cierpienia, ale przede wszystkim o tym, jak całe społeczeństwa potrafiły zracjonalizować okrucieństwo, przekuwając je w zalegalizowane i precyzyjnie skalibrowane narzędzie państwa. Był to potężny instrument władzy, który wyznaczał fundamentalną granicę między ciałem wolnego człowieka a niemym ciałem niewolnika, które musiało przemówić głosem bólu.
Grecki kamień probierczy, czyli prawda wydarta z ciała
Aby w pełni pojąć greckie podejście do tortur, należy zrozumieć znaczenie jednego, złowieszczego słowa: básanos (βασανoς). Termin ten dosłownie oznaczał kamień probierczy – czarny, gładki kamień, o który pocierano metal szlachetny, aby na podstawie pozostawionego śladu ocenić jego czystość. W ateńskim systemie prawnym ciało niewolnika traktowano właśnie jak taki kamień probierczy dla prawdy, co tworzyło system swoistego prawnego apartheidu.
Zeznanie złożone pod przysięgą przez wolnego obywatela stanowiło pełnoprawny dowód w sprawie, natomiast zeznanie niewolnika samo w sobie nie miało żadnej wartości prawnej, dopóki nie zostało oczyszczone w ogniu cierpienia. Panowało bowiem przekonanie, że człowiek pozbawiony honoru i wolności jest z natury istotą skłonną do kłamstwa i gotową na wszystko, aby chronić siebie lub swego pana, dlatego jedynie przełamujący wolę ból fizyczny mógł w mniemaniu Ateńczyków uczynić jego słowa wiarygodnymi. Nietykalność cielesna obywatela, chroniona z wyjątkiem najcięższych zbrodni przeciwko państwu, była jednym z najcenniejszych atrybutów wolności. Ten wstrząsający paradoks – uznawanie tortur za metodę z gruntu zawodną, ale jednocześnie proceduralnie konieczną – budził wątpliwości nawet u najwybitniejszych myślicieli. Już Arystoteles analizując básanos ze sceptycyzmem zauważył, że pod wpływem nieznośnego bólu ludzie są równie skłonni mówić prawdę, co składać fałszywe zeznania, byle tylko zakończyć swoją mękę. Mimo tej trafnej diagnozy, system trwał niewzruszony.
Rzymski teatr grozy: od nietykalności do spektaklu bólu
Rzymianie, będący w wielu aspektach spadkobiercami greckiej tradycji prawnej, początkowo również stali na gruncie ochrony swoich obywateli. Starożytne Prawo Dwunastu Tablic gwarantowało nietykalność osobistą, a poddanie obywatela rzymskiego torturom uchodziło za czyn nielegalny i haniebny. Ten przywilej zaczął jednak nieuchronnie kruszeć wraz z ekspansją terytorialną imperium i narastającymi kryzysami politycznymi. Pojawił się prawny wytrych, który pozwolił otworzyć wrota do tortur nawet dla uprzywilejowanych: oskarżenie o crimen laesae maiestatis, czyli zbrodnię obrazy majestatu.
Zarzut ten, pierwotnie odnoszący się do obrazy ludu rzymskiego, z czasem zaczął dotyczyć przede wszystkim osoby cesarza. Był tak niebezpiecznie pojemny, że w jego obliczu zawieszano wszelkie gwarancje prawne, przez co nawet arystokrata mógł zostać poddany torturom. Pod rządami władców takich jak Tyberiusz czy Kaligula stało się to ulubionym narzędziem terroru, pozwalającym eliminować politycznych rywali. Z biegiem czasu, w epoce późnego Cesarstwa, dawny podział na obywateli i niewolników został w praktyce zastąpiony nową hierarchią na honestiores (ludzi lepszych) i humiliores (ludzi poślednich). Ci drudzy, chociaż formalnie wolni, w świetle prawa mogli być torturowani niemal na równi z niewolnikami, co dobitnie pokazuje, jak wraz z transformacją ustroju dewaluowała się sama idea obywatelskiej nietykalności.
Rzym udoskonalił również inną, mroczną funkcję tortur, przekształcając je w publiczny spektakl. Najbardziej symbolicznymi formami tego teatru grozy było ukrzyżowanie – powolna, upokarzająca agonia zarezerwowana dla buntowników i najgorszych zbrodniarzy – oraz damnatio ad bestias, czyli rzucenie skazańców na pożarcie dzikim zwierzętom na arenie ku uciesze tłumów. Te krwawe przedstawienia, w których człowiek stawał się rekwizytem, miały jeden cel: zademonstrować absolutną potęgę władzy i zaszczepić w sercach poddanych strach, będący fundamentem imperialnego porządku.
Poza Grecją i Rzymem: makabryczna pomysłowość Persów
Grecja i Rzym nie miały oczywiście monopolu na zinstytucjonalizowane okrucieństwo. Greccy historycy, tacy jak Herodot, z mieszanką zgrozy i fascynacji opisywali metody stosowane przez Persów, które w ich narracji stanowiły dowód na barbarzyński charakter wschodniej satrapii. Jedną z najbardziej makabrycznych, chociaż być może literacko podkoloryzowanych, praktyk przypisywanych Persom przez Plutarcha był skafizm. W torturze tej skazańca umieszczano w dwóch ciasno dopasowanych łodziach lub wydrążonych pniach, pozostawiając na zewnątrz jedynie głowę i kończyny. Karmiono go mlekiem i miodem, aby wywołać permanentną biegunkę, a jego odkrytą skórę smarowano miodem, aby przyciągnąć insekty. Ofiara, uwięziona we własnych odchodach, umierała przez wiele dni gnijąc żywcem i będąc pożerana przez robactwo. Niezależnie od historycznej precyzji tego opisu pokazuje on, że wyrafinowane zadawanie bólu było potężnym narzędziem w starożytnym arsenale kar.
Cień, który sięga naszych czasów
Analiza tych praktyk prowadzi do jednego wniosku: tortury w starożytności nie były chaotycznym aktem przemocy, ale głęboko zakorzenionym elementem systemu. Stanowiły przerażające, lecz z perspektywy ówczesnych racjonalne narzędzie prawa, które uzależniało wartość ludzkiego słowa od statusu społecznego, a jako publiczny spektakl cementowały porządek oparty na strachu. Ta mroczna spuścizna antyku, która na stałe połączyła proces sądowy z aparatem przymusu, nie zniknęła jednak wraz z upadkiem imperiów. Została ona przejęta, zmodyfikowana i zaadaptowana przez kolejne epoki, rzucając długi cień na całą historię cywilizacji zachodniej. Logika, która pozwala władzy zadawać ból w imię prawdy i porządku, okazała się być niepokojąco żywotna.

