Dom. To słowo w powinno oznaczać bezpieczeństwo i być synonimem przystani, do której wraca się po największym sztormie. Istnieją jednak takie relacje, w których dom staje się źródłem samego sztormu, a człowiek – ten, który miał być najbliższy – czerpie niezrozumiałą siłę i satysfakcję z lęku, bólu i upokorzenia drugiej osoby. Związek z partnerem o rysie sadystycznym nie jest po prostu dysfunkcyjnym czy toksycznym układem, ale precyzyjnie skonstruowanym więzieniem, w którym oprawca systematycznie karmi się cierpieniem swojej ofiary. W takim układzie nie ma miejsca na naprawę, terapię dla par czy pracę nad związkiem. W obliczu tej mrocznej prawdy istnieje tylko jedno wyjście: ucieczka, która nie jest aktem porażki, ale ostatecznym aktem ocalenia własnego życia i psychiki.
Sadyzm: niezbędne rozróżnienie pojęć
Zanim zagłębimy się w trudną materię, konieczne jest doprecyzowanie dwóch kluczowych kwestii, aby uniknąć nieporozumień. Po pierwsze, chociaż w starszych klasyfikacjach psychiatrycznych figurowała kategoria sadystycznego zaburzenia osobowości, dzisiaj została ona wchłonięta przez inne diagnozy, głównie osobowość antyspołeczną. Nie zmienia to jednak faktu, że wzorzec zachowań, który opisywała – okrutny, poniżający i agresywny – jest realny i stanowi jedno z najpoważniejszych zagrożeń w relacjach międzyludzkich.
Po drugie, i jest to rozróżnienie o fundamentalnym znaczeniu, sadyzmu jako cechy osobowości nie wolno mylić z praktykami BDSM. Chociaż mogą one operować kategoriami dominacji i bólu, opierają się na żelaznej, nienaruszalnej zasadzie świadomej zgody, wzajemnego zaufania, jasno określonych granic i granic bezpieczeństwa. Jest to forma teatru dla dorosłych, w której wszyscy uczestnicy czerpią przyjemność z odgrywania ról. Sadyzm, o którym tutaj mowa, stanowi natomiast jego całkowite przeciwieństwo: to jednostronna, wszechobecna przemoc w codziennym życiu, na którą nie ma i nigdy nie było zgody ofiary.
Głodny cudzego cierpienia: logika oprawcy
Istotą osobowości sadystycznej jest coś, co dla zdrowego umysłu wydaje się niewyobrażalne: czerpanie autentycznej przyjemności z zadawania innym psychicznego lub fizycznego bólu. Można sądzić, że to cecha tożsama z psychopatią, ale istnieje tutaj subtelna i przerażająca różnica. Dla osoby z klasycznym antyspołecznym zaburzeniem osobowości okrucieństwo bywa jedynie narzędziem do osiągnięcia celu – pieniędzy, władzy, zatuszowania kłamstwa, natomiast dla sadysty ból i upokorzenie ofiary są celem samym w sobie. To właśnie widok lęku daje mu poczucie mocy, a łzy stają się jego trofeum. Taka osoba, często zafascynowana przemocą i bronią, cechuje się lodowatym chłodem emocjonalnym oraz absolutnym brakiem empatii, ona nie czuje cudzego bólu – ona się nim karmi.
Codzienność na polu minowym: arsenał psychologicznego terroru
W relacji intymnej ten mroczny mechanizm przybiera formę systematycznej wojny psychologicznej, w której dom staje się polem minowym. Każdy dzień jest próbą odczytania nastroju oprawcy, aby uniknąć kolejnej eksplozji. Jego arsenał metod jest szeroki i perfidny, a każda z nich ma na celu złamanie i całkowite podporządkowanie partnera. Do ulubionych taktyk należy publiczne upokarzanie – wyśmiewanie przy znajomych czy deprecjonowanie osiągnięć przy rodzinie, aby zniszczyć pozycję ofiary w oczach innych i jej własną samoocenę. Nieustanne zastraszanie i groźby, rzucane niby od niechcenia, utrzymują ofiarę w stanie permanentnego napięcia, które paraliżuje i odbiera siły. Smycz absolutnej kontroli zaciska się powoli, ale nieubłaganie: od finansów, przez sprawdzanie telefonu, po ograniczanie kontaktów z bliskimi, aż do pozbawienia autonomii. Kłamstwo staje się bronią tortury, formą gaslightingu, która podważa percepcję rzeczywistości i sprawia, że ofiara zaczyna wątpić we własne zmysły. Przemoc fizyczna, gdy się pojawia, rzadko jest wynikiem utraty panowania, ale wyrachowanym, skalkulowanym aktem mającym na celu ugruntowanie dominacji i pokazanie, kto tutaj rządzi.
W pułapce własnego umysłu: izolacja i maska normalności
Życie w takim potrzasku to nieustanne chodzenie na palcach, a systematycznie bombardowane poczucie własnej wartości rozpada się na kawałki. Z czasem pojawia się syndrom wyuczonej bezradności – przerażająca myśl, że być może na to wszystko zasługujesz i ucieczka jest niemożliwa. To najgroźniejszy moment, w którym zewnętrzne więzienie staje się wewnętrznym przekonaniem. Proces ten potęguje mistrzowsko podtrzymywana izolacja, na zewnątrz sadysta jest bowiem często czarującą duszą towarzystwa i gdy ofiara próbuje mówić o swoim koszmarze napotyka mur niedowierzania: On? Niemożliwe, to taki miły facet. Ta maska normalności sprawia, że czuje się kompletnie osamotniona i niewiarygodna, co jeszcze głębiej zamyka ją w piekle.
Czy on się zmieni? Brutalna prawda o nadziei
W tym miejscu należy porzucić wszelkie iluzje. Pytanie o możliwość zmiany, o uzdrowienie przez miłość, jest najgroźniejszą z pułapek, a odpowiedź brzmi: nie. Osobowość o rysie sadystycznym jest jedną z najbardziej opornych na jakąkolwiek interwencję. Dzieje się tak, ponieważ człowiek ten nie odczuwa dyskomfortu z powodu tego, kim jest – wręcz przeciwnie, czerpie ze swojego okrucieństwa siłę i gratyfikację, nie ma więc absolutnie żadnej wewnętrznej motywacji do zmiany. Próby naprawienia go miłością i cierpliwością są nie tylko skazane na porażkę, ale stanowią dla niego paliwo, odczytywane jako słabość i ciche przyzwolenie na dalszą eskalację przemocy.
Jedynym rozwiązaniem jest ratowanie siebie. Ucieczka nie jest porażką, ale aktem najwyższej odwagi i samoobrony, musi być jednak starannie i dyskretnie zaplanowana, ponieważ moment, w którym ofiara próbuje się uwolnić, jest często najniebezpieczniejszy. Czując, że traci kontrolę, sadysta może posunąć się do ostateczności. Kluczowe jest szukanie pomocy na zewnątrz – u zaufanych przyjaciół, rodziny, w ośrodku interwencji kryzysowej, u terapeuty czy na policji. Po odejściu natomiast absolutnie niezbędne jest zastosowanie żelaznej zasady zero kontaktu. Zablokowanie numeru i profili w mediach społecznościowych oraz unikanie jakichkolwiek prób komunikacji to tarcza chroniąca przed dalszą manipulacją, nękaniem i zastraszaniem. W tej sytuacji miłość do samego siebie musi objawić się w najodważniejszym z możliwych aktów: w decyzji o ocaleniu własnego życia.