Niewidzialni zdobywcy: jak epidemie napisały historię na nowo

Niewidzialni zdobywcy: jak epidemie napisały historię na nowo

Wyobraźmy sobie na chwilę pokład jednego z tych legendarnych, drewnianych statków, które na przełomie XV i XVI wieku pruły fale Atlantyku. W myślach czujemy zapach soli, smoły i wilgotnego drewna, widzimy żeglarzy o twarzach spalonych słońcem pośród beczek z wodą i zapasów sucharów. Rzadko kiedy zdajemy sobie jednak sprawę, że najważniejszym i najbardziej śmiercionośnym ładunkiem, jaki przewoziły te karawele, był ten całkowicie niewidzialny dla oka. Epoka wielkich odkryć geograficznych była bowiem czasem, w którym po raz pierwszy w dziejach zderzyły się ze sobą całe, odizolowane dotąd światy drobnoustrojów, uruchamiając biologiczną bombę zegarową o niewyobrażalnej sile.

Historia epoki nowożytnej to nie tylko opowieść o żaglowcach, podbojach i narodzinach imperiów, ale przede wszystkim fascynująca i przerażająca kronika globalizacji w jej najbardziej pierwotnej formie – globalizacji chorób. To opowieść o tym, jak najpotężniejszą bronią konkwistadorów okazały się wirusy i bakterie, wobec których całe cywilizacje były bezbronne, a także o tym, jak przerażona Europa, wciąż drżąca na wspomnienie średniowiecznej dżumy, musiała nauczyć się walczyć z niewidzialnym wrogiem w nowy, zorganizowany sposób.

Apokalipsa w Nowym Świecie: broń biologiczna, której nikt nie planował

Największy dramat tej historii rozegrał się w obu Amerykach. Przez tysiąclecia rdzenni mieszkańcy kontynentów żyjąc w biologicznej izolacji nie mieli okazji wytworzyć zbiorowej odporności na patogeny, które w zatłoczonych miastach i wsiach Starego Świata były niemal chlebem powszednim. Kontakt z nimi był więc katastrofą, a ich układy odpornościowe po prostu nie wiedziały, jak walczyć z takimi zagrożeniami. To, co historycy chłodno nazywają Wymianą Kolumbijską, było w rzeczywistości demograficznym tsunami.

Absolutnym królem tej biologicznej inwazji okazała się ospa prawdziwa. Dla Indian była to choroba o apokaliptycznym przebiegu i śmiertelności sięgającej niemal stu procent. Fale epidemii, które przetaczały się przez imperia Azteków i Inków, zabijały miliony nie oszczędzając samych władców – aztecki Cuitláhuac i inkaski Huayna Capac zmarli na ospę, co pogrążyło ich państwa w chaosie tuż przed decydującym starciem z Hiszpanami. Wkrótce do ospy dołączyły odra, grypa i tyfus tworząc zabójczy koktajl, który dopełnił dzieła zniszczenia. Szacuje się, że w ciągu zaledwie stu lat od przybycia Kolumba populacja rdzennych Amerykanów mogła skurczyć się nawet o 90%. Była to największa katastrofa demograficzna w dziejach ludzkości, która bez wątpienia utorowała Europejczykom drogę do podboju obu kontynentów skuteczniej od jakakolwiek broni.

Mroczna pamiątka zza oceanu: tajemnica francuskiej choroby

Historia rzadko bywa jednak jednostronna, bowiem okazało się, że wymiana patogenów, chociaż druzgocąco asymetryczna, nie pozostała bez odpowiedzi. Wkrótce po powrocie pierwszych wypraw zza Atlantyku, pod koniec XV wieku, w Europie pojawiła się nowa, przerażająca i wyjątkowo zjadliwa choroba weneryczna – syfilis. Ponieważ nikt nie chciał przyznać się do jej pochodzenia, zyskała wiele złośliwych nazw, jak choroba francuska czy neapolitańska. Nagłe pojawienie się i gwałtowny, wyniszczający przebieg sprawiły, że wielu historyków do dzisiaj wskazuje na jej amerykańskie korzenie i chociaż teoria ta wciąż pozostaje przedmiotem debaty, zbieżność dat jest co najmniej zastanawiająca. Syfilis, z jego bolesnymi wrzodami, guzami i postępującą destrukcją kości, stał się nowym społecznym tabu, a stosowane przeciw niemu kuracje, oparte głównie na toksycznej rtęci, były jak pakt z diabłem – dla pacjentów często równie zabójcze, jak sama choroba.

Stary wróg nie śpi: Europa w cieniu dżumy

Podczas gdy Nowy Świat płonął w gorączce przywleczonych chorób, Europa wcale nie była bezpieczną przystanią. Na Starym Kontynencie wciąż czaił się jej stary, nieumarły wróg – dżuma. Widmo średniowiecznej czarnej śmierci nie zniknęło i przez całą epokę nowożytną regularnie powracało falami, aby zbierać krwawe żniwo w gęsto zaludnionych miastach. Wielka Plaga w Mediolanie (1629-1631) i Sewilli (1647-1652), a zwłaszcza ta, która w latach 1665-1666 zabiła jedną czwartą mieszkańców Londynu, boleśnie przypominały, że koszmar wciąż trwa.

Fundamentalna różnica polegała na tym, że w przeciwieństwie do średniowiecznego fatalizmu reakcja na epidemie była coraz lepiej zorganizowana, kształtując podwaliny pod zdrowie publiczne. Kwarantanna statków, kordony sanitarne szczelnie otaczające całe miasta, izolowanie chorych w lazaretach – to wszystko stawało się standardem działania rodzących się nowożytnych państw. Ostatnia wielka epidemia dżumy w Europie Zachodniej, w Marsylii w 1720 roku, była tego tragicznym dowodem: pokazała zarówno potworną siłę choroby, jak i rosnącą skuteczność państwowych mechanizmów kontroli.

Pierwsze zwycięstwo rozumu: jak ludzkość przejęła inicjatywę

Obok spektakularnych, ale okresowych powrotów dżumy, cichym i wszechobecnym zabójcą w Europie była ospa prawdziwa, która jednak nie była apokaliptyczną nowością, a chorobą endemiczną – niemal każdy przechodził ją w dzieciństwie. Zabijała, a tych, którzy przeżyli, często pozostawiała na całe życie z oszpeconymi bliznami do tego stopnia, że gładka cera u dorosłego była świadectwem niebywałego szczęścia. I to właśnie w walce z tym powszechnym wrogiem w XVIII wieku, w duchu oświeceniowego racjonalizmu, narodziła się rewolucyjna idea: a gdyby tak przejąć inicjatywę? Lady Mary Wortley Montagu, żona brytyjskiego ambasadora w Imperium Osmańskim, podpatrzyła tam i sprowadziła do Europy metodę wariolacji. Polegała ona na celowym zakażaniu zdrowych osób materiałem pobranym od chorych, którzy przechodzili ospę łagodnie, co było ryzykowne, ale w większości przypadków dawało trwałą odporność. Ta pierwsza, nieco nieporadna próba aktywnej prewencji, otworzyła drogę Edwardowi Jennerowi, który pod koniec stulecia, wykorzystując wirusa ospy krowiej, opracował znacznie bezpieczniejszą metodę szczepień. Był to początek końca panowania ospy jako jednego z największych morderców w historii ludzkości.

Epoka wielkich odkryć brutalnie uświadomiła ludzkości, że świat staje się jednym, połączonym organizmem – także w wymiarze epidemiologicznym. Tragiczna lekcja, okupiona demograficzną hekatombą w Ameryce i strachem w Europie, stała się jednak potężnym katalizatorem rozwoju. Zrodzona z lęku idea państwowej kontroli sanitarnej i medycznej prewencji położyła fundamenty pod nowoczesne zdrowie publiczne. Łącząc świat, nieświadomie stworzyliśmy globalne pole walki z chorobami, na którym walka była jednak z czasem coraz skuteczniejsza.


Opublikowano

w

,

przez