Zatrzymać czas: opowieść o progerii i wyścigu, który dotyczy nas wszystkich

Zatrzymać czas: opowieść o progerii i wyścigu, który dotyczy nas wszystkich

Każdy z nas czuje na karku jego oddech. Czas, ten nieuchwytny reżyser życia, który dyktuje rytm, odmierza etapy i nieuchronnie prowadzi do finału. Zazwyczaj jego bieg jest tak naturalny, że niemal niezauważalny, dopóki w lustrze nie dostrzeżemy pierwszej siwej nici. A teraz wyobraźmy sobie, że w czyimś ciele ten wewnętrzny, biologiczny zegar oszalał, a jego wskazówki pędzą z zawrotną prędkością, zamykając całą egzystencję w perspektywie kilkunastu lat. To nie jest scenariusz filmu science fiction, ale codzienna rzeczywistość dzieci chorych na progerię, która przyspiesza życie do granic absurdu. To jednocześnie opowieść o niezwykłej determinacji naukowców, która dowodzi, jak badając jedną z najrzadszych chorób świata możemy odkryć tajemnice starzenia się dotyczące każdego z nas.

Diabeł tkwi w szczególe, czyli genetyczna literówka

U źródeł całego dramatu leży mikroskopijny błąd, jedna felerna litera w ludzkim DNA. W genie o nazwie LMNA, będącym instrukcją do budowy białka zwanego laminą A, dochodzi do spontanicznej mutacji de novo – nieprzekazanej przez rodziców i pojawiającej się znikąd. Wystarczy, że w kodzie genetycznym jedna cytozyna zamieni się w tyminę, aby uruchomić kaskadę tragicznych w skutkach zdarzeń. Wyobraźmy sobie laminę A jako kluczowy element wewnętrznego rusztowania, które nadaje kształt i stabilność jądru komórkowemu – centrum dowodzenia każdej komórki. U zdrowej osoby wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku, a gen produkuje pełnowartościowy budulec. Wspomniana, pojedyncza literówka sprawia jednak, że komórka czytając błędny przepis zaczyna produkować toksyczną, skróconą wersję białka – progerynę.

W tym momencie zaczyna się molekularny chaos. Progeryna, niczym sabotażysta, ma jedną fatalną właściwość: na stałe przyczepiony jest do niej lipidowy lepki ogon (grupa farnezylu), który uniemożliwia jej prawidłowe wbudowanie się w struktury komórkowe. Zamiast wzmacniać jądro, toksyczna proteina kumuluje się w jego otoczce deformując ją, destabilizując materiał genetyczny i siejąc spustoszenie w procesie podziałów. Gdy komórki masowo zaczynają przedwcześnie umierać, cały organizm starzeje się w zastraszającym tempie.

Dziecięcy umysł w ciele starca

Najbardziej poruszający w progerii jest fakt, że dzieci rodzą się pozornie zdrowe i przez pierwszy rok nic nie zapowiada nadchodzącego dramatu. Dopiero potem czas gwałtownie przyspiesza: ich wzrost zostaje zahamowany, tracą włosy i podskórną tkankę tłuszczową, a skóra staje się cienka i pomarszczona. Z biegiem lat małe ciała nabierają cech typowych dla seniorów: stawy sztywnieją, kości stają się kruche, a tętnice zapycha galopująca miażdżyca. To właśnie zawał serca lub udar mózgu, choroby kojarzone z podeszłym wiekiem, najczęściej kończą ich życie, średnio w wieku czternastu lat. A jednak w tych kruchych, naznaczonych czasem ciałach uwięzione są umysły i serca całkowicie normalnych dzieci i nastolatków. Ich rozwój intelektualny i emocjonalny jest absolutnie prawidłowy, co czyni świadomość własnej, postępującej choroby jeszcze bardziej bolesną. To właśnie ten dramatyczny kontrast pomiędzy biologicznym wiekiem ciała a metryką ducha sprawia, że progeria jest tak tragicznym doświadczeniem.

Wyścig z progeryną: nauka kontratakuje

Przez dziesięciolecia medycyna pozostawała bezradna wobec progerii, jednak wszystko zmieniło się w 2003 roku, gdy zespół pod kierownictwem dr. Francisa Collinsa zidentyfikował jej genetycznego winowajcę. Od tego momentu naukowcy wiedzieli, z czym walczą, i rozpoczął się prawdziwy wyścig z czasem, którego celem stało się unieszkodliwienie toksycznej progeryny.

Pierwsza strategia była logiczna: skoro problemem jest lipidowy ogon, należy zablokować proces jego przyłączania, dlatego naukowcy sięgnęli po leki opracowane pierwotnie do walki z nowotworami – inhibitory farnezylotransferazy, a konkretnie lonafarnib. Po latach badań klinicznych, wspieranych determinacją Progeria Research Foundation, okazało się, że chociaż terapia nie leczy choroby u podstaw, to znacząco spowalnia jej progresję, poprawia stan kości i układu krążenia, a, co najważniejsze, wydłuża życie pacjentów o kilka bezcennych lat. W 2020 roku lonafarnib został zatwierdzony jako pierwszy w historii lek dedykowany leczeniu progerii, co stanowiło kamień milowy w tej walce.

Prawdziwa nadzieja leży jednak w naprawieniu samego błędu u źródła i tutaj na scenę wkraczają rewolucyjne technologie genowe, które jeszcze dekadę temu brzmiały jak fantastyka naukowa. Jedna z nich, oligonukleotydy antysensowne, działa jak molekularny korektor: te krótkie nici syntetycznego DNA przyklejają się do wadliwej instrukcji genetycznej i zasłaniają błąd, co pozwala komórce go ominąć i produkować znacznie mniej toksycznego białka. Jeszcze dalej idzie technologia edycji genów CRISPR-Cas9, często określana mianem precyzyjnych nożyczek genetycznych, która pozwala na fizyczne wycięcie wadliwego fragmentu genu i wklejenie w jego miejsce prawidłowej wersji. Przełomowe badania na modelach mysich pokazały, że jednorazowe podanie tej terapii potrafi niemal całkowicie zatrzymać produkcję progeryny i radykalnie wydłużyć życie zwierząt. Chociaż droga do bezpiecznego stosowania tej metody u ludzi jest jeszcze długa, to właśnie ona stanowi najbardziej obiecujący kierunek działań zmierzających do całkowitego wyleczenia.

Dlaczego choroba jednego na milion dotyczy każdego z nas?

I tutaj dochodzimy do puenty. Badania nad progerią ujawniły bowiem, że toksyczna progeryna, chociaż w śladowych ilościach, jest produkowana także w komórkach zdrowych ludzi w trakcie normalnego procesu starzenia. Wygląda na to, że ten sam mechanizm, który tak gwałtownie sieje spustoszenie w ciałach dzieci, po cichu i powoli przyczynia się do starzenia nas wszystkich. Historia progerii to zatem coś znacznie więcej niż medyczna ciekawostka, to wzorcowy przykład, jak walka o życie garstki pacjentów może popchnąć naukę do przodu w sposób, który przyniesie korzyści milionom. Każde odkrycie i udana terapia to nie tylko bezcenny dar dla dzieci żyjących w przyspieszonym tempie, ale także krok w stronę zrozumienia jednej z największych tajemnic biologii – natury czasu wpisanej w nasze komórki.


Opublikowano

w