Gdy z zapartym tchem oglądamy transmisje z Igrzysk Paraolimpijskich doświadczamy obrazu, który zdaje się przeczyć prawom fizyki i logiki: herosów o niezłomnej woli, którzy na sportowych arenach kpią z własnych ograniczeń. Jednak kiedy gasną światła stadionów, a medale trafiają do gablot, pojawia się fundamentalne pytanie: jak ten piękny, inspirujący świat ma się do naszej codziennej rzeczywistości? Jak wygląda droga na basen dla kogoś, kto nie jest wyczynowym sportowcem, ale po prostu pragnie aktywnie żyć? Historia sportu osób z niepełnosprawnościami to opowieść o rewolucji, która, narodziwszy się w szpitalnym ogrodzie, podbiła świat. Dzisiaj stoimy przed koniecznością napisania kolejnego jej rozdziału: musimy zbudować realny most pomiędzy wielkimi arenami a lokalnym boiskiem.
Rewolucja, która zaczęła się od jednego człowieka
Wszystko zaczęło się w powojennej Anglii, w miejscu naznaczonym cierpieniem i traumą – szpitalu Stoke Mandeville. W 1948 roku wybitny neurolog, sir Ludwig Guttmann, wpadł na pomysł, który w tamtych czasach był absolutnie rewolucyjny, zorganizował bowiem zawody łucznicze dla niewielkiej grupy weteranów wojennych z urazami rdzenia kręgowego. Idea Guttmanna była prosta, a zarazem potężna w swojej istocie: sport to nie tylko rozrywka, ale przede wszystkim jedno z najskuteczniejszych narzędzi rehabilitacji zarówno ciała, jak i ducha. Wierzył on głęboko, że rywalizacja może przywrócić jego pacjentom poczucie godności, pewność siebie i sens życia, który odebrała im wojna. Te skromne zawody, zorganizowane symbolicznie w dniu otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Londynie, zapoczątkowały globalny ruch i już w 1960 roku w Rzymie odbyły się pierwsze oficjalne Igrzyska Paraolimpijskie, będące dzisiaj drugą co do wielkości imprezą sportową na świecie.
Polskie ikony paraolimpijskie
Polska historia tego ruchu również ma swoje ikony. Natalia Partyka, tenisistka stołowa urodzona bez prawego przedramienia, jest światowym fenomenem rywalizującym z sukcesami zarówno na Paraolimpiadzie, jak i na Igrzyskach Olimpijskich. Z kolei Rafał Wilk, były żużlowiec, który po tragicznym wypadku na torze stracił władzę w nogach, odnalazł nową pasję w kolarstwie ręcznym (handbike) i został w tej dyscyplinie absolutnym mistrzem. Ich historie to coś więcej niż medale – to dowód, że osoba z niepełnosprawnością nie jest biernym beneficjentem pomocy, ale silnym, zdeterminowanym człowiekiem zdolnym do tytanicznej pracy.
Złoto na arenie, schody na basenie: zderzenie z rzeczywistością
I tutaj właśnie kończy się piękna opowieść o wielkim sporcie, a zaczyna proza życia. Gdy gasną reflektory, a bohaterowie wracają do domów, na ich drodze stają bariery znacznie bardziej przyziemne niż sportowi rywale. Niestety, zbyt często dostępność obiektów sportowych w Polsce przypomina tor przeszkód. Bariery te mają wiele twarzy, a architektoniczne, te najbardziej oczywiste i dotkliwe, to stare baseny ze stromymi schodami, hale sportowe bez podjazdów czy siłownie z wąskimi drzwiami i niedostosowanymi toaletami, które wciąż stanowią normę, a nie wyjątek. Są też bariery sprzętowe i finansowe – permanentny brak specjalistycznego sprzętu, który można by wypożyczyć, jak rowery typu handbike czy wózki do tenisa, przy jednoczesnym braku systemowego finansowania, które pozwoliłoby na organizację regularnych, dostępnych cenowo zajęć z wykwalifikowanymi instruktorami. Wreszcie, istnieją bariery informacyjne i transportowe sprawiające, że wiele osób po prostu nie wie o istniejących możliwościach albo nie jest w stanie samodzielnie dotrzeć do jedynego dostępnego obiektu w regionie.
Czas burzenia barier
Na szczęście ten obraz powoli, ale jednak systematycznie się zmienia. Powstają nowoczesne, w pełni dostępne obiekty, a organizacje pozarządowe, jak Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych Start, od lat wykonują tytaniczną pracę u podstaw. Coraz większą popularność zdobywają dyscypliny takie jak koszykówka na wózkach, siatkówka na siedząco czy boccia, tworząc wspierające się społeczności. Droga od rewolucyjnej idei sir Ludwiga Guttmanna do pełnej, powszechnej dostępności sportu jest jednak jeszcze daleka. Osiągnięcia paraolimpijczyków pokazały światu potęgę ludzkiego ducha i zburzyły mury mentalnych stereotypów, a teraz zadaniem dla nas wszystkich – samorządów, zarządców obiektów i całego społeczeństwa – jest zburzenie tych fizycznych, architektonicznych i finansowych barier. Każda złotówka zainwestowana w podjazd na basen, każdy nowy program rekreacyjny to inwestycja w zdrowie, niezależność i, co najważniejsze, w prawdziwą równość. Sport jest bowiem prawem każdego człowieka, a nie tylko przywilejem dla wybranych.

