Między karą boską a drogą do zbawienia: życie osób z niepełnosprawnością w średniowieczu

Między karą boską a drogą do zbawienia: życie osób z niepełnosprawnością w średniowieczu

Próba odtworzenia losów osób z niepełnosprawnością w średniowieczu jest podróżą do świata o radykalnie odmiennej mentalności, w którym brakowało współczesnych praw człowieka, medycyny i opieki społecznej. Był to świat surowy, ukształtowany przez pryzmat wiary, pragmatyzm codziennej walki o przetrwanie i głęboko zakorzenione lęki. Życie jednostki naznaczonej kalectwem, chorobą psychiczną czy deformacją nie było ani jednolitą historią nieustannej opresji, ani idylliczną opowieścią o chrześcijańskim miłosierdziu. Było ono złożonym spektrum doświadczeń, rozpiętym pomiędzy teologiczną interpretacją, społeczną użytecznością a instytucjonalną jałmużną.

U podstaw średniowiecznego postrzegania niepełnosprawności leżała fundamentalna, teologiczna ambiwalencja. Z jednej strony, w myśl augustyńskiej tradycji, każda istota ludzka była dziełem Bożym, a jej ułomność mogła być postrzegana jako element niezbadanego planu Opatrzności. Kalectwo stawało się drogą do duchowego doskonalenia, formą imitatio Christi – naśladowania cierpiącego Chrystusa, a opieka nad chorym i ułomnym stanowiła dla możnych i duchowieństwa uprzywilejowaną ścieżkę do zbawienia, cnotę miłosierdzia (caritas) w jej najbardziej namacalnej formie. Z drugiej jednak strony, w ludowej pobożności i codziennej praktyce deformacja ciała czy umysłu była często postrzegana jako piętno – widzialny znak grzechu, kara Boska za winy własne lub przodków, a nawet dowód na działanie sił nieczystych. Jednostki z chorobami psychicznymi czy epilepsją bywały uznawane za opętane, budząc lęk i odrazę. Ten dualizm sprawiał, że los osoby z niepełnosprawnością był niepewny i zależny od lokalnej wspólnoty, pobożności feudała czy interpretacji miejscowego duchownego.

W praktyce o miejscu jednostki decydowała przede wszystkim jej zdolność do pracy. W społeczeństwie agrarnym, gdzie każda para rąk do pracy była na wagę złota, osoba z niepełnosprawnością, która mogła wykonywać choćby proste, pomocnicze czynności w gospodarstwie, była włączana w rytm życia rodziny i wiejskiej społeczności. Badania archeologiczne cmentarzysk dowodzą, że osoby z widocznymi zmianami kostnymi dożywały dojrzałego wieku, co świadczy o tym, że otrzymywały wsparcie od swojego otoczenia. Ich pochówki nie różniły się od pozostałych, co sugeruje, że nie byli całkowicie marginalizowani, jednak ci, którzy byli niezdolni do jakiejkolwiek pracy, stawali w obliczu wykluczenia. Ich los zależał od łaski rodziny lub w ostateczności od żebractwa, które w średniowieczu stanowiło swoistą, usankcjonowaną społecznie „profesję”, pozwalającą biednym przetrwać, a bogatym praktykować cnotę jałmużny.

Zupełnie inny charakter miało życie osób z niepełnosprawnością w najwyższych warstwach społecznych. Okaleczenie, zwłaszcza oślepienie, było brutalnym narzędziem walki politycznej, skutecznym sposobem na wyeliminowanie rywala do władzy bez uciekania się do morderstwa. Jednocześnie na dworach królewskich i magnackich istniał okrutny zwyczaj utrzymywania osób z karłowatością lub innymi deformacjami w roli błaznów i „maskotek”, traktowanych jako źródło rozrywki i egzotyczna osobliwość.

Instytucjonalne formy opieki, chociaż nieporównywalne ze współczesnymi, zaczęły się rozwijać wraz z chrześcijaństwem. Kluczową rolę w tym zakresie odegrały zakony, które, realizując ideał caritas, zakładały pierwsze szpitale, były to jednak bardziej przytułki i schroniska dla ubogich, starców, pielgrzymów i chorych, niż placówki medyczne. Pierwsze takie instytucje na ziemiach polskich zakładali benedyktyni, a później wyspecjalizowane zakony szpitalne, jak joannici. Ich celem było zapewnienie dachu nad głową, wyżywienia i opieki duchowej. Szczególnym rodzajem instytucji były leprozoria tworzone w celu izolacji osób chorych na trąd – choroby budzącej największy lęk z powodu zakaźności i widocznych, szpecących objawów. Izolacja ta, chociaż podyktowana strachem, stanowiła również prymitywną formę kwarantanny i opieki paliatywnej.

Życie osób z niepełnosprawnością w średniowieczu było doświadczeniem skrajnie zróżnicowanym. Nie było ono historią systematycznych prześladowań, ale też dalekie było od obrazu powszechnej, miłosiernej troski. O losie jednostki decydowała skomplikowana mozaika czynników: dogmatów religijnych, pragmatyzmu ekonomicznego, lęków, przesądów i rodzącej się dopiero instytucjonalnej dobroczynności. Był to świat, w którym kalectwo mogło być jednocześnie drogą do świętości i znakiem potępienia, a przetrwanie zależało nie od niezbywalnych praw, ale od łaski, zdolności do pracy i znalezienia dla siebie, nawet najmniejszej, niszy w surowej strukturze średniowiecznego społeczeństwa.


Opublikowano

w

,

przez